Moje piątkowe obawy okazały się na wyrost. Nasza grupa narciarzy, która pod opieką p. Doroty Szczerby, p. Alberta Czerniak oraz p. Jacka Kozyry; wyjechała do Kazimierza Dolnego poszusować na tamtejszym stoku narciarskim, o czasie wróciła do Lublina. Pani Dorota, która obiecała mi przesłać zdjęcia z opisem, po powrocie do domu była tak zmęczona, że nie była w stanie wywiązać się z obiecanki. Zrobiła to dopiero w niedzielę i dzisiaj po lekcjach mogę zamieścić wpis o czwartkowym szusowaniu. Przeczytajcie relację p. Doroty.
"Grupa narciarzy z Podwala liczyła początkowo 20 osób z klas: III CT, III AL, III BL, III CL, III AT, III FGT oraz II FGT. Ostatecznie do Kazimierza pojechało 17 osób, bo 3 osoby zmogła grypa. Punktualnie o 8:30 wyjechaliśmy wygodnym busem z Placu Zamkowego a na miejsce dotarliśmy godzinę później.
Po przyjeździe na miejsce udaliśmy się do wypożyczalni sprzętu, gdzie z pomocą serwismenów dobraliśmy wszystkim narty, buty, kije i kaski.
O godzinie 10:15 wszyscy stanęli do rozgrzewki i szkolenia BHP i zapoznania się z zasadami obowiązującymi na stoku. Po rozgrzewce i krótkim stretchingu rozpoczęliśmy zajęcia z podstaw narciarstwa. Bardzo szybko zorientowaliśmy się komu narty nie są obce. Zaawansowani narciarze ruszyli na główny stok pod opieką p. Jacka Kozyry.
Ja z p. Albertem zajęliśmy się grupą początkujących. Na początku jazda pługiem, hamowanie, bezpieczne upadki i wstawanie.
Po chwili przeszliśmy do skrętów pługiem. Jak to ze wszystkimi umiejętnościami, jedni łapali w mig innym szło trochę wolniej. Już po 1,5 godziny intensywnej nauki większość uczniów opanowała wystarczające umiejętności by spróbować swych sił na dużym stoku. O yu pojawiła się nowa umiejętność - opanowanie wjazdu na stok wyciągiem orczykowym. Było dużo śmiechu, nerwów ale w końcu dotarliśmy na szczyt.
Nasza czterogodzinna jazda skończyła się nie wiadomo kiedy i nikt nie chciał zdejmować nart. Na zakończenie cała grupa narciarzy z Podwala symbolicznie podziękowała p. Albertowi za naukę ;-)
Po szusowaniu wszystkim doskwierał głód. Szybciutko pobiegłam więc do naszego busa zmienić obuwie, później po zakupy i po chwili wszyscy z kiełbaska na patyku grzali się już przy ognisku.
Posiłek zwieńczyliśmy gorącą herbatką oraz małym słodkim poczęstunkiem z pobliskiego baru.
Niestety wybiła godzina 15:00 i musieliśmy zdać sprzęt do wypożyczalni i ruszyć w drogę powrotną. Do Lublina dotarliśmy o 16:30. Humory dopisywały wszystkim do końca. To był bardzo udany wyjazd.
Młodzież była mega zadowolona. Coś nowego, wcale niełatwego a spodobało się bardzo. Myślę, że wszyscy za swoją aktywność zasłużyli na ocenę celującą z wychowania fizycznego."
Dorota Szczerba
PS
Bardzo dziękuję p. Dorocie za barwną opowieść o czwartkowym "białym szaleństwie" w Kazimierzu Dolnym. Nie byłbym jednak sobą, gdybym do tekstu nie wtrącił swoich "trzech groszy" ;) Czytającym zostawiam znalezienie mojej przeróbki w tekście p. Doroty. Mam nadzieję, że się za nią nie obrazi.
Piotr Nizioł