Starsi uczniowie być może jeszcze pamiętają dzisiejsze hasło tytułowe, które promowałem na starym blogu. Tym młodszym, w telegraficznym skrócie wyjaśnię o co w tym chodzi. Otóż wyobraźcie sobie, że przed pandemią zdecydowanie częściej i wcześniej wychodziło na lekcje wychowania fizycznego na boisko. I to wcale nie było gdzieś tam za górami, za lasami tylko u nas, na Podwalu. Była nawet taka nieoficjalna rywalizacja o palmę pierwszeństwa u progu każdego roku i miano tych, którzy przed zimą jako ostatni schodzili z boiska. Były takie lata, że pierwsze klasy na boisku pojawiały się już w lutym a ostatnie schodziły z niego nawet w grudniu. Zobaczcie na zdjęciach jak to wyglądało kilka lat temu.
Covid 19 odwrócił wszystko do góry nogami. Obecnie trudno jest Was wyprowadzić z sali gimnastycznej. Siłownia czy "mała sala gimnastyczna" jest traktowana niemal jak narzucona wbrew waszej woli kriokomora. Jak wychodzimy we wrześniu czy w maju na bieżnię, żeby pobiegać, to niejednokrotnie słyszymy "będzie mi pan/i płacił/a za lekarstwa jak zachoruję". Kiedyś rodzice zaganiali swoje pociechy do domu z boisk i podwórek a teraz podejście bywa takie, że "Po co pójdziesz? Pograj lepiej w FIFE" albo kultowe "Nie kop pana, bo się spocisz".
Dzisiaj z rana byłem na szkolnym boisku oraz na bieżni i powiem, że dziwię się Wam, że w tym roku jeszcze nikogo tam nie było. Wolicie cisnąć się po kilka klas w sali gimnastycznej grając przy tym po kilka minut zamiast poczuć wiatr we włosach i powietrze w płucach? Nie rozumiem tego. Popatrzcie na te zdjęcia i sami oceńcie czy warto się "kisić".