poniedziałek, 13 stycznia 2025

A może na łyżwy?

Znam wiele osób, które wątpią w ocieplenie klimatu twierdząc, że to wymysł mający jakieś ukryte cele. Ja, po przeżyciu z górą pół wieku mam jednak na ten temat wyrobione zdanie. Za moich  szkolnych czasów o tej porze roku śnieg nie był czymś wyjątkowym. Wyjątkowy był jego brak. Jak spadł w listopadzie, najpóźniej na początku grudnia, to utrzymywał się do marca a nawet kwietnia. Gwarantowały to temperatury minusowe, które spadały nawet do dwucyfrowych wartości z dwójką na przedzie. Teraz, prawie w środku kalendarzowej zimy, śniegu ze dwa centymetry, temperatura oscyluje wokół zera a na ulicach niemalże paraliż. W takich zimowych warunkach atmosferycznych jakie mieliśmy w XX wieku i przy ówczesnej infrastrukturze sportowej sami musieliśmy zatroszczyć się o miejsca do zabaw na śniegu i lodzie. Normą w tamtych czasach było organizowanie lodowisk przyszkolnych. Nauczyciele wychowania fizycznego z nieocenionym wsparciem swoich uczniów wylewali tafle na szkolnych boiskach, które tętniły życiem od świtu do późnego wieczora. Kto pierwszy przychodził na lodowisko musiał je sobie odśnieżyć a nie było wtedy takich spalinowych odśnieżarek jak obecnie. Popatrzcie jak to robiliśmy.


Kiedy spod kilkunastocentymetrowej warstwy śniegu po nocnym opadzie udało nam się odsłonić taflę lodowiska, to jeździliśmy bawiąc się w łapanego, kręcąc piruety, skacząc z obrotami lub graliśmy w hokeja.


W Lublinie, w latach 80-tych, powstało pierwsze sztuczne lodowisko. Zlokalizowane było w miejscu obecnego parkingu i hali na Globusie. Jakaż to była dla nas frajda móc pojeździć po tak równiutkiej tafli, która co kilka godzin była czyszczona i równana. Służyła do tego rolba, specjalna maszyna. Zobaczcie jak prezentowało się tamto lodowisko na tle wieżowców LSM-u.



W czasach współczesnych nie macie takich zim jakie miałem ja i inni nauczyciele WF. Macie natomiast lodowisko, jakie my widzieliśmy tylko podczas transmisji telewizyjnych z zimowych igrzysk olimpijskich lub mistrzostw świata w łyżwiarstwie figurowym czy w hokeju na lodzie i o jakim mogliśmy tylko marzyć. Co wam więc zostało? Nic tylko korzystać do woli. Namawiam do tego. 



Niektóre klasy były już na ICEMANII w tym sezonie. Dzisiaj, pod opieką p. Kingi Niedbały, na lodowisku ślizgała się klasa II BDT. Mając dwugodzinny blok lekcji wychowania fizycznego, inne klasy także mogą zorganizować sobie takie wyjście. Jednorazowe wejście dla grup zorganizowanych kosztuje 15 zyli od osoby. Do tego trzeba doliczyć jeszcze 6 zyli jak ktoś nie ma własnych łyżew. Wydatek niewielki a popatrzcie ile frajdy daje tym, którzy się na to zdecydują.



Początki bywają trudne. W grupie jednak zawsze raźniej i łatwiej pokonuje się te trudności.


Do odważnych świat należy. Z czasem udaje się w końcu rozwinąć skrzydła i nabrać wiatru w plecy.


Niektórym wychodzi nawet coś w rodzaju synchronicznej jazdy szybkiej na łyżwach.




Najwięksi "kozacy na łyżwach" być może następnym razem pokuszą się o jazdę figurową. A kto zdolnym, pewnym swoich umiejętności, zabroni? Partnerki już ustawiają się w kolejkę. 


Kto wie czy na samych łyżwiarskich uciechach się skończy? Za taką reklamę, klasa II BDT, śmiało może liczyć na zniżkę jak zechce zorganizować kulig lub pojeździć na nartach na stoku w Bobliwie koło Izbicy. Z Kryniczek, gdzie swoją siedzibę ma to gospodarstwo agroturystyczne, blisko jest do tych atrakcji a klasa p. Kingi Niedbały lubi takie wyzwania. Byliśmy razem na jazdach terenówkami w Janowie Lubelskim. Pływaliśmy na kajakach po Wieprzu. To i na nartach czy saniach damy radę. Polecam się jako opiekun.

                                                                                 Piotr Nizioł



Pech piłkarzy

 W nadrabianiu zaległości nadal jestem w październiku. W połowie miesiąca do rywalizacji w ramach Licealiady przystąpili piłkarze nożni. W u...